wtorek, 17 lipca 2012

Hejka! Hejka!

Cześć! :) I znowu jestem strasznie do tyłu. : / Może opowiem trochę w skrócie.
Nie wiem czy wam to już mówiłam, al miałam jazdę z panią Iwoną na Armanim. Było o wiele za gorąco. ; /  Biedny Armani. : ( Miałam mieć jak zwykle tylko godzinę jazdy ale Pani Iwona strasznie przedłużała.
Dobra wiadomość!! ;D ;D ;D ;D Kasia wróciła!Miałm z nią już jazdy. Moja pierwsza była na Indii na oklep. Ah, ta kombinatorka! NIe dość, że jest szybka to jeszcze sprytna. W galopie nie umiałam się na niej utrzymać bo ścigała się z Lakminem, a ja nieumiałam jej przystopowaćbo mie nie słuchała. He he. Franca mała. ; ) Następną jazdę miałam na Lakminie na oklep na samym kantarze. jeździłam tylko 20 minut bo się strasznie rozpadało. :/ Ale i tak mi się bardzo podobało. : D jak na każdej jeździe. :D Przy koniach mogłabym być bez końca. Tylko konie i ja... Ah! Koniec tego ględzenia. Kasia wytypowała mnie jako opiekunkę kucyków. :D Dzisiaj wypielengnowałm oraz ujediłam Klementynkę i Zefirka <tosą właśnie kucyki którymi się opiekuję>. by dwa to szetlandy. Zefirek ma 87 cm,a Klementynka około metra. Było bardzo fajnie, ale straszie mnie wytrzęsło. ;) No i musiałam spaść z Zefirka. Jeśli mogę to nazwać spadnięciem. ;P Po prostu nadle mi ostro zakręcił i zjechałam z jego grzbietu. Nawet nie upadłam tylko p prostu stanęłam na nogi. :) Jutro mam skoki! Zgadnijcie na kim. Oczywiście Klementynce i Zefirku. :D Będę musiała wysoko podwijać nogi żeby nie było zrzutki. hehe. Ale mam radochę! Już się nie mogę doczekać! A no i muszę pamiętać żeby przywieźć kaśce jakieś cukierki lub ciasteczka. Nie muszę ciasta, bo Kasia uznała, że za zefirka wystarczą tylko jakieś cukierki. Myślę, że to koniec na dzisiaj. jak będę miała czas to napiszę jeszcze jutrojak było na skokach. :D
                                                                                                                                 Tala                           
P.S. Na urodziny dostałam fajną książkę o koniach pt.: "Konie. Poradnik bez kantów." Polecam. :D
Sorki za pozjadane litery ale coś mi klawiatura szwankuje.

piątek, 6 lipca 2012

No Siemanoo!!!

Siemkaaa!!!! 
Kochani! Siemka! Mam tyle do opowiedzenia! Wiem co sobie myślicie... Zła Mania! Tak wiem! Ale moje życie zamieniło się do góry nogami... Chodzi o moje ZDROWIE! Tak dobrze przeczytałeś... O moje ZDROWIE! To nie są żarty i z pewnością nie jest to śmieszne. Mam do Was zaufanie więc wszystko opowiem od początku.... 
~~~~~~~~~~~~
Zaczęło się to w marcu. Byłam osłabiona... Kręciło mi się w głowie i robiło mi się ciemno przed oczami. Moje mamie się to nie spodobało dlatego zabrała mnie na badanie krwi czyli spotkanie z igłą. Wyniki nie były za dobre ale moja genialna dziecięca pani doktor pierwszego kontaktu powiedziała, że to po anginie i trzeba to skontrolować ta 3 tygodnie. Moja mama nie wytrzymała i zrobiła po 2 tyg. i wyniki wyszły jeszcze gorsze. Mama zrobiła badania jeszcze kilka razy, a wyniki wciąż szły w dół było coraz gorzej nawet ze mną. Jednak wielce pani doktor powiedziała że to nic takiego. Tak się zdarza. W końcu ten dzień. WYCIECZKA TRZYDNIOWA DO WARSZAWY! HURRAA!!! Wszystko spakowane jedziemy. Ale gdyby się nic nie stało nie byłoby ciekawie... 2 dzień wycieczki: Jesteśmy w Planetarium Kopernika. Oglądam sobie gwiazdy i podparłam się ręką z prawej strone macając się (tak wiem jak to brzmi ale tak było) szyi. Wyczułam gulkę, guza. Spanikowałam! Myślałam, że to rak! W końcu koniec. Wychodzimy. Ja mokra ze strachu. Koleżanki przerażone. Ja się poryczałam... Na szczęście nasza boska pani od polskiego nazwiska nie podam mam do niej szacunek-Pozdrawiam ;* P.Ewa uspokoiła mnie jak druga mama, że trzeba iść z tym do lekarza i na pewno to nic poważnego. Niestety tak się nie stało. Gdy wróciłam zadowolona do domu, wyczułam drugą gulkę także na szyi ale z drugiej strony... ;( Czytałam o tym na internecie jeszcze tego dnia. Wyczytałam same złe opini i oczywiście ryk. Tym razem uspokoiła mnie mama, lecz w głębi duszy i tak miałam złe przeczucia... i słusznie... Kolejnego dnia dotarłyśmy do genialnej doktórki(wspominałam) ona oczywiście powiedziała, że to od anginy! Zapalenie węzłów chłonnych! A jak! Moja mama nie wytrzymała i zrobiła kolejne badajnie, które wyszły jeszcze gorzej! Mama skontaktowała się z lekarzem, który powiedział, że jeżeli wyniki cały zas spadały to lekarka powinna wysłać nas do HEMATOLOGA. MAma umówiła mnie do niego na 14 maja a był kwiecień. Moja lekarka powiedziała, że do 14 maja to zniknie! A jak! Pojechaliśmy do jednego lekarza okazało się, że mam zapalenie zatok! Pojechaliśmy do drugiego lekarza wysłał nas do trzeciego... do szpitala... Tam musiałam zostać... Przechodziłam badania różne... Ale to jest MEGA szpital. Mają sprzęt taki że WoW! Okazało się... że muszę przejść CHEMIOTERAPIĘ.... Mam chorobę węzłów chłonnych... Jest to w 100 % wyleczalne... Pocieszenie... JEstem wypuszczana do domciu. W domciu siedzę w jacuzzi i w basenie. O koniach... No tak ten blog jest o koniach... Byłam... Ale tylko dałam marchewki... I jakiś koń rzucił sie na hucuła- Viki. Em... chyba wiecie do czego.. do dzieci hehe... ALe do niczego nie doszło :D Szkoda. :) To tylke! Papatki :DD

M@n!u$!@
Viki

  WikiOrion

 

FrygaFryga

IndiaIndia 

Czardasz Czrdasz (sprzedany)


sobota, 23 czerwca 2012

Przepraszam!

Przepraszam, że tak długo nie pisałam ale mam dużo teraz na głowie. Muszę się nauczyć dwóch piosenek i wiersza, bo klasy szóste robią akademie z okazji zakończenia podstawówki. To jest moje marne usprawiedliwienie. Ale nie martwcie się, wszystko nadrobie. ;D A więc...

W sobotę 16 czerwca byłam na koniach. Kasia jeszcze nie wróciła z Niemiec więc miałam jazdę z panią Iwoną. Szczerze bałam się bo miałam z nią pierwszy raz jazdę. Jeździłam na Indii i prawie przez całą jazdę jeździłam kłusem ćwiczebnym. KOSZMAR! Tak mnie brzuch bolał, że nie mogłam wytrzymać. :/ Ale dałam radę. Jeszcze do tego Indii cały czas zjeżdżała mi ze ściany. Grrrrr. Po jeździe ją wykąpałam i pojechałam do domu.

W czwartek z klasą pojechaliśmy do kina!!! ☺☺☺☺ Na film pod tytułem "Avengers". Mieliśmy całą salę tylko dla siebie. Film był fajny, ale chłopcy co za mną siedzieli cały czas rzucali we mnie popcornem. W drodze powrotnej w autokarze mój kolega Michał walił w mój fotel palcami, że niby grał na perkusji. :|

Dzisiaj miałam jazdę skoki indywidualne znowy z panią Iwoną <Kaśka jeszcze nie wróciła, ale podobno ma wrócić jutro bo Tomek miał tą nogę jeszcze za bardzo spuchniętą>. Pani Iwona znowu dała mi Indii. :| Nie mogłam się utrzymać w siodle! Dziwię się, że nie spadłam. Ale pani Iwona powiedziała mi, że to przez to, że nie mamy siodła do skoków i że jeszcze za bardzo nie wystają mi nogi za siodło, jeszcze Indii się nie chciało się skakać i niby tutaj ładnie idzie na przeszkodę, a tu nagle zatrzymuje się ciut przed przeszkodą. Ja lecę jej na szyję, a ona owolutku idzie przez tą przeszkodę całkowicie ją przewracając. kompletna porażka. W dodatku moja mama specjalnie przyjechała popatrzeć jak skaczę przez przeszkody. To się nie popisałam. :| Po jeździe ją wykąpałam, byłam z nią chwile na łące i pojechałam do domu.

No to to chyba tyle. Pa!
                                                                                                     Tala

sobota, 9 czerwca 2012

Proszę!!

Na samym dole macie głosowanie. Bardzo chciałybyśmy wiedzieć, czy podoba wam się nasz blog. Więc prosimy, GŁOSUJCIE! To dla nas bardzo ważne. Pozdrowienia dla tych, co zagłosowali. =D
                                                                                                       Mania i Tala ;))

Witam ;(

Ostatnio nie mam humoru do pisania. W stajni przez tydzień stały się dwie tragedie. ;( Zacznę od pierwszej, a wiec...
W sobotę 02 czerwca jak zawsze pojechałam rano do stajni. Gdy wysiadłam z samochodu Kasia od razu wygoniła mnie do domu. Nie wiedziałam co się stało, ale co miałam zrobić. Zgodziłam się. Później tata mi powiedział, że Kasia mówiła mu, że Farchadowi coś się stało i czekają na weterynarza. Mówił, że była strasznie przerażona żeby się nie wykrwawił na śmierć. Potem pojechałam do kina i przyjechałam znowu wieczorem do stajni. Okazało się, że Farchad chyba chciał przeskoczyć przez płot, ale się na niego nadział. Miał ponad 60 szwów i pozrywane ścięgna i mięśnie. Chwilkę go pogłaskałam ale zaraz musiałam jechać do domu. Następnego dnia znowu go odwiedziłam i pół dnia przesiedziałam u niego w boksie głaszcząs go i szepcząc do niego. Powoli mu się polepszało ale i tak nic nie jadł ani nie pił. Co pięć minut podtykałam mu pod nos wodę ale tylko raz się odrobinkę napił. Do domu pojechałam o 15.45, a o 16.00 zmarł. Z tego co słyszałam to dostał kolki. Właśnie tego się obawiałam. Cały poniedziałek przepłakałam. To dla mnie wielkie przeżycie. Jeszcze w niedziele miałam jazdę konną na Armanim i nie mogłam utrzymać się w siodle taka byłam zmęczona bo Farchad opierał się o mnie jak byłam u niego w boksie.
Druga tragedia stała się w czwartek 07 czerwca. Kasia pojechała ze swoim chłopakiem - Tomkiem i kimś tam jeszcze w teren. Tomek jechał na Armanim. W galopie zleciał z niego i złamał rękę i dwie nogi. Jedną nogę i rękę już ma w gipsie, ale z drugą nogą jest o wiele gorzej. Jest zmiażdżona. Dzisiaj, 09 czerwca Kasia poleciała z nim do niemiec na specjalną operację. Trzymam za niego mocno kciuki i mam nadzieję, że wy też.
                            Pozdrawiam Tala

wtorek, 29 maja 2012

Cześć :D

W sobotę byłam w stajni i nic takiego specjalnego się nie działo. Przyjechałam o 10.00 i przygotowałam kilka koni do jazdy o 11.00. Wtedy też ja miałam jazdę na Lakminie. Jeździłam na oklep (bez siodła) na samym kantarze i do tego skakałam przez przeszkody. :) Było bardzo ciekawie. Skakała również zadziorna Klementynka; kuc szetlandzki. Ona jest taka malutka, a takie przeszkody wysokie skacze. =D Po jeździe wyszczotkowałam jeszcze raz Lakmina i opłukałam mu nóżki. Potem poszłam z nim na łąkę. Chyba godzine tam z nim siedziałam. ;) Gdy wróciłam wzięłam go na lonże na stępo kłusa. Kasie mówiła, że jest grzeczny na lonży. No to przy mnie sie nie popisał. :/ na początku grzecznie chodził, ale jak chciałam żeby przeszedł do kłusa zaczęły się problemy. Stawał do mnie przodem i się na mnie gapił. No to odpięłam na chwilę lonże i go odpędziłam żeby zrobić join-up (nie wiem czy tak to się pisze). A ten poprostu za mną łaził mimo, że jeszcze nie zaczęłam z nim ćwiczenia. Zrezygnowana zaczęłam chodzić po maneżu, a on za mną. I takie było zakończenie nieudanej lonży. Zaprowadziłam go do boksu i wtedy przyjechała po mnie siostra i pojechałam do domu.                                
                                            Koniec =D                                


Tu macie filmik jak się robi join-up.
http://www.youtube.com/watch?v=aAoVTm96OiM


                                   Pozdrawiam Tala

wtorek, 15 maja 2012

Heyy!

W sobotę byłam w stajni. Na samym początku wyczyściłam i osidłałam Cyprysa. Następnie miałam jazdę na Frydze. Całą godzinę jeździłam z siodłem ale bez strzemion. Pod koniec jazdy gdy inni już rozstępowywali swoje konie, Kasia założyła mi strzemiona, a ja przełożyłam je przez siodło. Wiecie jakie jest siodło do wyścigów? Takie małe z którtkimi strzemionami. Właśnie tak to podobnie wyglądało. Już kiedyś prubowałam tak, ale tylko w stępie. No to najpierw powolutku próbowałam w kłusie i wtedy Kasia powiedziała mi żebym przeszła do galopu. Żebyście mnie wtedy widzieli! Wogule nie mogłam się utrzymać w półsiadzie. Po galopie rozstępowałam Fryge i to był koniec mojej jazdy. Wprowadziłam konia do boksu i rozsiodłałam. Chwilę ja poczyściłam i zrobiłam masaż T-Touch. Po chwili pan stajenny poprosił mnie żebym ją przysunęła do ściany żeby mógł dać czystego siana do boksu. Zrobiłam to i przysunęłam się bliżej jej tyłu ale ciągle ją głaskałam żeby wiedziała, że tam stoję. A ten facet zaczął płoszyć Frygę <specjalnie>. O mały włos mnie nie staranowała. gdy powiedziałam żeby uważał to powiedział żebym nie panikowała. Znalazł się "wielki" pan. Jeszcze jak wychodził walnął widłami o ściane i powiedział: "Pamiętaj, koń jest dla człowieka, a nie człowiek dla konia". Myślałam, że Fryga dostanie zawału! I akurat wtedy przyjechał mój tata. Jeszcze chwilę uspokajałam konia, znowu musiałam zrobić jej masaż i poszłam z tatą karmić koty <które mieszkają w stajni, podkarmiam je>. Pojechałam do domu cała nabuzowana. Myślałam, że wyrwe szczęke temu człowiekowi! Właśnie mamy taki przykład jak się naprawdę traktuje niewinne stworzenie! CHORE! Nigdy tak nie róbcie! Mój tata powiedział, że ten facet jest od sprzątania gówien, a nie od wymądrzania się. I ma racje.
                                                                                                                              Pozdrawiam
                                                                                                                                   Tala
P.S. Tu macie jeszcze zdjęcie takiego siodła wyścigowego.

Siodło wyścigowe 

T-Touch - System TTOUCH to nowoczesna metoda leczenia i komunikowania się z koniem. Opracowała ją Linda Tellington-Jones, znana na całym świecie specjalistka w dziedzinie współpracy z koniem!

TTouch może praktykować każdy, bez względu na to, jak radzi sobie w siodle, to bardzo uniwersalna metoda, można ją wykonywać prawie w każdym miejscu.
Potrzebne nam są tylko dwie ręce, grzecznie stojący koń (nie może być przywiązany, w skrajnych przypadkach uwiąz może trzymać druga osoba, ale należy tego unikać) oraz trochę wiedzy i najlepiej praktyki na czyichś plecach ;)

TTouch to masowanie ciała konia kolistymi ruchami ręki (zgodnie ze wskazówkami zegara - kiedy koń jest spokojny; przeciwnie do ruchu wskazówek zegara - gdy jest spięty, jednak są to tylko ogólne zasady, ruchy trzeba dostosowywać do reakcji konia) o różnym stopniu nasilenia.
Możemy masować dowolny punkt ciała konia, ale przesuwamy się z włosem konia, po 1 i 1/6 do 1 i1/4 koła w danym miejscu.
Co do nasilenia nacisku, każdy koń ma indywidualne potrzeby i trzeba odkryć, jaki nacisk mu odpowiada. Musimy zobaczyć, czy koń czuje się zrelaksowany przy danym nacisku, a może woli mocniejszy albo lżejszy? Jeśli prawidłowo zinterpretujemy jego potrzeby, poczujemy pod palcami, ze jego mięśnie stają się wiotkie i przepuszczalne, a on sam przyjmie minę „osiołka” – spuszczona głowa, przymrużone oczy, uszy luźne…

http://www.youtube.com/watch?v=lkb_K0xvmZI

czwartek, 19 kwietnia 2012

Bardzo Was przepraszam!!!

~~Hejka, hejka~~
Bardzo Was przepraszam, że tak dłuuugo nie pisałam.... Ale mam tyle ważnych spraw na głowie! A mianowicie: SZKOŁA!!! Blee... Fuuj... Ohyda! Przedstawię Wam moje kolejne dni szkolne tego tygodnia:
1. Poniedziałek- Spoko, w szkole nie było źle...
2. Wtorek- Historia! Ugrh... 
3. Środa- Test z przyrody.... ;(
4. Czwartek- Angielski-kartkówka! Na szczęście odwołali nie mieliśmy angola! Ale! Matma- kartkówka algebry! Musiałam zwolnić się z ostatniej lekcji-zastępstwo świetlica, ponieważ bolała mnie głowa. W piątek mam badania.
5. Piątek- NIE IDĘ DO SZKOŁY!!!
6.Sobota- Jazda konna godz. 11.00
7. Niedziela- przygotowania do wycieczki!
8. Poniedziałek, Wtorek, Środa- WYCIECZKA WARSZAWA!
Haha... No i tak... Kuupe nauki miałam! Ale cóż... Takie życie.. Samo życie! Odbija mi... wiem zanudzam bo to w końcu: BLOG O KONIACH. Ale! To też nasz dziennik! :D Jeśli chodzi o opowiadanie... Quurde... Nie mam kiedy go napisać! Wybaczycie mi? Bądźcie cierpliwi, a obiecuję, że za niedługo go napiszę... Pa!
Narq,
M@n!@

piątek, 13 kwietnia 2012

Kolej na Tale!

Do Mani!
Figa to nie pół kuc (Hucuł) nie wiem jaką ona ma resę musimy zapytać Kaśki. Dzisiaj jedziemy na chwilę na konie to się dowiemy.

Do czytelników!

ROZWÓJ RAS

W CIĄGU WIEKÓW ukształtowało się wiele ras koni. Każda z nich jest doskonale przystosowana do warunków środowiskowych, w których żyje. Niewątpliwie jest to efekt procesu ewolucyjnego. Należy także zdać sobie sprawę, że wielkie znaczenie na drodze rozwoju ras miało udomowienie i uźytkowanie konia przez człowieka. Odbiciem tego, jak daleko sięgają związki koni i ludzi, są mity o centaurach - półkoniach i półludziach, które prawdopodobnie oddają wrażenie jakie robili pierwsi jeźdźcy na grzbietach wierzchowców. Z pewnej odległości musieli oni wyglądać jak dziwne, przerażające stworzenia.

Obraz
CENTAUR (KOBIETA)


Obraz
CENTAUR (MĘŻCZYZNA)


No To Teraz Trochę Maniaa

Siemanko!
W końcu udało mi się namówić Tale na dodanie postu,/rozdziału. Mam nadzieję, że blog komuś się spodobał. Jeżeli chcecie się czegoś dowiedzieć piszcie do nas a my odpiszemy. (możecie pisać w komentarzach lub do: magdalenkao1237@wp.pl -Mania) Hmm... co ja miałam napisać...? A! Już wiem! Dzisiaj jadę do Tali! Na noc! Ale mam jaraczke! Haha! No! I obiecuję Wam, że dodamy wspólnie post! Aha! Jutro o godzinie 11.00 (Tala zabiję Cie za tą godzinę!) mamy jazdę. Ja będę jeździła na pół kucu o imieniu- Fryga (musimy porobić zdjęcia koni w naszej stajni i wstawimy na bloga) Będę galopowała chyba 3 raz <wstyd>. Wiem jestem mało doświadczona ale JESZCZE! I tak służę pomocą! Jeśli chodzi o ten dzień kiedy robiłyśmy koniom żarcie (do tej pory nie kapuje jak one to mogą jeść!) to wyobraźcie sobie, że całą drogę powrotną do domu jechałam z upaćkaną od otrębów z wodą ręką! To straszne! Blee... Ale co się nie robi! Aaa! Jeśli chodzi o opowiadanie to niestety ale dodam je kiedy indziej! Nie mam na razie weny! Niestety! Przepraszam! Dobra! Piszcie do mnie na tt(twitterze- twitter.com) mój nick: @maniaa. 
Buziaczki! Mania ♠♥♠♥

czwartek, 12 kwietnia 2012

Świat koni

KONIE bez wątpienia są najwszechstronniejszymi zwierzętami we współczesnym świecie. Żyją na ziemi od milionów lat, a od stuleci są wykorzystywane przez człowieka. Nadal są używane do pracy w rolnictwie, przemyśle, wojsku, transporcie, w sporcie i rekreacji, a także jako źródło mięsa i skór. (PODLI LUDZIE!) Posiadają wielką zdolność adaptacji, dlatego mogą żyć i pracować w róźnych, często ekstremalnych warunkach klimatycznych oraz terenowych.
KUCE BHUTIA  i spiti, żyjące w Himalajach na terenie Indii, doskonale sobie radzą z surowymi wysokogórskimi warunkami. Mają jednak naprawdę duże problemy z wysoką temperaturą i wilgotnością panującymi na nizinach. Ale już konie achałtekińskie pochodzące z pustyni Kara-kum w Turkmenii są w stanie wytrzymać zarówno skwar w dzień, jak i mróz w nocy - warunki typowe dla pustynnego klimatu. Potwierdzeniem wielkiej wytrzymałości, żywotności i odporności tej rasy jest sławna historia z 1935 r., kiedy to "na własnych kopytach" przebyły one drogę z Aszchabadu do Moskwy. Miasta dzieli odległość 2 500 mil (4000 km), a konie pokonały ją w 84 dni, w tym w ciągu 3 dni odcinek 235mil (376 km) przez pustynię, bez dostępu do wody.

Wstęp

"BÓG ZABRONIŁ mi iść do nieba, w którym nie będzie koni" - napisał Robert Bontine Cunningham - Graham w roku 1917 i jest to stwierdzenie, pod którym na pewno podpiszą się wszyscy miłośnicy tych zwierząt. Przed tysiąclecia koń wywoływał wielkie emocje wśród ludzi, czego edzwierciedlenie znajdujemy w dziełach sztuki, w literaturze, mitach czy legendach. Zapewne nie ma nic równie pięknego, jak widok człowieka i konia współpracujących ze sobę w pełnej jedności i zrozumieniu. Jestem całym sercem oddana tym wspaniałym zwierzętom, mogłabym więc bez końca zachwycać się ich pięknem. Choć uwielbienie utrudnia mi całkowity obiektywizm, mam jednak nadzieję, że udało mi się zachować równowagę i nie przesadziłam, wychwalając konie oraz związane z nimi wartości.
                                                                                                         KONIE I KUCE
                                                                                                           Kompendium
                                                                                                             ♣ Tala ♣

Do koniarzy!

Cześć.
Pomyślałam, że przyda wam się trochę informacji o koniach, więc będę dodawać to co o nich wiem i przepisywać z książek xd oraz dodawać zdjęcia. To tylko taka krótka informacja. Pa Pa!
                                                                                                                      ♦ Tala ♦

Hejka!

W poniedziałek byłam w stajni. Gdy poszłam po Wiki (mały Hucuł) na padok ona wtedy leżała. Podeszłam do niej i uwiązem zaczęłam ją poganiać żeby wstała, a ona patrzyła mi prosto w oczy zaczęła pierdzieć i jeszcze bardziej się rozłożyła. Naprawdę! Haha! Myślałam, że pęknę ze śmiechu. Ale to dobrze. Oznacza to, że Wiki mi ufa i się mnie nie boi. :) Jestem z tego zadowolona. :D Te głębokie spojrzenie w moje oczy.Heh nie mogę, nigdy tego nie zapomnę. To tyle co chciałam wam powiedzieć. Buźki. Pa!
                                                                                                              ☺ Tala ☺

środa, 11 kwietnia 2012

Cześć!

We wtorek byłam z Manią w stajni i pomagałyśmy Kasi (jestem z instruktorką po imieniu) przy koniach. Na początek karmiłyśmy konie (to jedzenie wyglądało jak z naszej szkolnej stołówki. Mówiąc krótko "Kocia karma" albo inaczej "Kocie żygi" ale nie chcę was wystraszyć). Niestety w połowie karmienia Mania musiała jechać do domu bo zapomniała o lekcji z pianina (i ja musiałam wszystko dźwigać :( ). Potem uczyłam dziewczynę jak się czyści i siodła konia i oddałam ją w ręce Kasi która powiedziała mi że mam chwilę na przygotowanie sobie konia bo mogę na nim pojeździć (konia z rekreacji). Wzięłam sobie Lakmina; nowego, bardzo spokojnego i kochanego wielkoluda ;). Rozgrzałam go i zaczęłam galopować. Och! Jak ja uwielbiam ten wiatr we włosach, stukot kopyt i więź między koniem a jeźdźcem! ♥♥♥ Ale niestety to musiało się kiedyś skończyć. :( Rozsiodłałam Lakmina wyczyściłam go, wypolerowałam mu kopyta i wyczyściłam grude (chyba tak to się nazywa), dałam mu trochę chlebka i uczyłam go grzecznie się cofać. Wtedy zauważyłam że ma lekko obdarte nogi (gdy chodzi to zawsze sobie obciera tylnie nóżki) i szybko zawołałam Kasię. Ta mu je popsikała i zamówiła pizze ^.^ ale o tym potem. Wzięłam konia do boksu posprzątałam w siodlarni i poszłam się zapytać czy mogę iść na łączki z jakimś koniem. Instruktorka zgodziła się i zapytała o której jadę. Powiedziałam że o 18.00, a Kasia oznajmiła mi że, nie zdążę na pizze bo będzie za półgodziny a jest 17.50. Zawiedziona poszłąm po linę i wybrać sobie konia. Wzięłam Frygę, małą klaczkę która zawsze jak się wchodzi do boksu to się szczurzy (niewychowana). Przeszłąm się z nią kawałek poskubała trochę trawki i wtedy zauważyłam auto majego taty. No i nici ze spacerka. Szybko kłusem podbiegłyśmy do boksu odniosłam linę umówiłam się na jazdę w sobotę na 11.00 i pojechałam do domu. Myślę że to tyle. A! I jeszcze jak wyjeżdżałam ze stajni to akurat minęłam się z dostawcą pizzy! Uwierzycie? Gdyby tata się trochę spóźnił to bym jeszcze się załapała! Ale no cóż tata zawsze musi byc punktualny. :-| Dobra kńcze nie będę was zanudzać.
                                                                                                                          Pa Pa!
                                                                                                                                         ♥   Tala ♥

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Hejka!
Bardzo Was przepraszam, że tak długo nie pisałam... No ale zrozumcie... Święta. Kuupe sprzątania! W kółko to samo.... Nie mam w zasadzie o czym pisać, ponieważ kolejny raz nie było mnie w stajni. Nie wiem co u Tali i zabiję ją bo w ogóle nie dodaje rozdziałów... No ale spokojnie! Myślę, że w tą sobotę będę w stajni cały dzień z moją ukochaną instruktorką prowadzącą moje jazdy- p. Kasią. Jak tam święta? Ja muszę Wam powiedzieć, że u mnie spoko... Ale mam sprawę... MY nie obiecujemy, że ten blog będzie tylko o koniach :D W nim będziemy opowiadać o swoich przeżyciach.. Qurde! Nie mam weny... Zwiała mi! Wracaj, wracaj!! No co za menda!  Opowiadajcie mi w komentarzach o swoich przeżyciach i pytajcie się o wszystko doradzę Wam! Jeżeli się wstydzicie to piszcie: magdalenkao1237@wp.pl z wielką przyjemnością porozmawiam z Wami!    Ach! Wena wróciła! Napiszę Wam moją !wymyśloną! historię o koniu, który nie miał szczęścia...
Nie znalazł szczęścia...
   Pewnego, pochmurnego dnia przydarzyła się pewna smutna historia pięknego konia... Z nieba sypał grad, deszcz i śnieg- wszystko na raz! Grzmiało i huczało przez co konie bały się w stajni... Mały, bielutki Arab, którego zwano Lakmani stał w boksie czekając na swego właściciela. Jednak nie doczekał się. Smuty odwrócił się do poidła zaczął popijać wodę i jeść sianko. Za chwilę słyszy krzyki. Przestraszył się. Dreszcze przechodziły po jego ciele... Usłyszał huki. Zauważył swojego ukochanego właściciela. Jednak czy on był taki 'kochany'? Przekonacie się sami. Od razu można było poznać, że właściciel Lakmaniego był pijany. Otworzył boks konia chociaż i tak na dworze szalała wichura. Arab jednak pewny siebie i zadowolony szedł koło swojego pana. Wyszli na dwór. Było to dziwne dla konika, ponieważ wyszli za ogrodzenie stadniny. Koń jednak posłuszny i spokojny nie wahał się. Poszli do lasu. Wichura dalej szalała. W pewnym momencie dorosły mężczyzna zatrzymał się z koniem w głębi lasu. Odpiął konia od kantara i powiedział: -Słuchaj... Twoja przygoda tu się kończy. Nie mam pieniędzy.. Nie mogę Ciebie sprzedać muszę albo Cie zabić albo tu zostawić... Nie chcę  być sadystą chociaż i tak jestem... Nie zabiję Cie! Puszczam Cie wolno. Więc idź!
Koń jednak nie chciał. Stał wpatrzony w swojego właściciela. Wtedy jego właściciel a można powiedzieć były właściciel wziął uwiąz i popędził swojego konia uderzając go w zad. Ten szybko za kłusował. Ale za chwile odwrócił się. Jednak właściciela to nie obchodziło. Nie miał serca. Koń posmutniał. Było mu zimno. Pogoda się uspokoiła. Koń wędrował przed siebie. Bał się. Co ma robić?! Dowiecie się w kolejnym rozdziale!
Mam łzy w oczach...
Mania

środa, 4 kwietnia 2012

Siemm!
Mam nadzieję, że się nie obrazicie jeżeli dowiecie się, że teraz Mania pisze... W sumie to chciałam opowiedzieć Wam o moim dzisiejszym dniu... Qurde! Nie chcę Was zanudzać! No ale ten blog ma właśnie takie zadanie... Zrozumcie! Dopiero się rozkręcamy! Później dodamy zdjęcia koni i zdjęcia z naszych jazd. No dobra! Dzisiaj było fajnie! Spoko... No ale Wam opowiem! O godzinie 16 przyjechała do mnie przyjaciółka-Weronika. Pojechałyśmy do stajni. Chcę ją zachęcić do jazdy. Niestety Weraa się trochę boi. Wzięłyśmy konia o imieniu Fryga i zaczęłyśmy ją czyścić. Poszłyśmy na łąki z nią ja ją prowadziłam. Ale Qurde! Jak zaczeła kłusować na te łąki myślałam, że zaraz się glebne! No ale sie uspokoiła.Tylko później musiałam ją ciągnąć. Wprowadziłyśmy ją do boksu i tyle! Wiem nudaa... Ale będzie lepiej! Obiecuję! 
PS: Macie jakiś pomysł na imie dla jeżyka? Spoo domowego!! 
Pozdrawiam,
Maniaa

wtorek, 3 kwietnia 2012

Oj no napiszemy jeszcze raz :D

Hej!!!
Zapomniałyśmy dodać! My mamy po 13 lat.... I dzisiaj był test 6! Nie wiemy czy Was to ciekawi... Ale opowiemy! Wszystko zaczęło się o godzinie 8.00 . Spotkaliśmy się w klasach. I do kompów!!! Buhahahaha! No chwilkę pograłyśmy... Przyszła jakaś babka... Zaczęła ględzić o teście... (w kółko to samo!) No i trzeba było się zbierać na salę gimnastyczną... Moje koleżanki musiały mnie tam ciągnąć i pchać, ponieważ nie chciałam wejść... (Ja Mania nie chciałam wejść) No i się zaczęło... KOLEJNE TŁUMACZENIE! Już miałyśmy tego dość. Zaczęłyśmy rozwiązywać. Najpierw: spoko, łatwe. Ale potem!? Matma! Myślałyśmy, że się palniemy! No i jeszcze forma wypowiedzi- opowiadanie! No ale już po! I wyniki w czerwcu! Jest spoko! Ale my mamy radochę! Bo jutro występujemy na apelu! Śpiewamy jakąś piosenkę o kolorowych pisankach! :D Cóż... Plus to to, że jutro to ostatni dzień i jakiś tydzień wolny od budy! I co to oznacza? Pójdziemy do stajni!!! Tala: Jestem umówiona w sobotę na 11.00 opowiem Wam o jeździe :D   Mania : Spokojnie! Być może ja też się umówie!!! To tyle na dzisiaj! Odwiedzajcie nas!!
Narq, 
Tala i Mania

No to zaczynamy ;**

                                      Hej!
Witamy Was na naszym blogu! Będziemy może na razie trochę przynudzać bo dopiero zaczynamy! Obiecujemy, że się poprawimy! Haha. No dobra. Może najpierw się przedstawimy! 
  •  Siema! Będę się przedstawiać jako Mania. Wszyscy tak na mnie mówią! ;) Jeżdżę konno od roku! 
  • Hejka! Jestem Tala! Jeżdżę konno od 6 lat.
W naszym blogu będziemy opisywać nasze przygody związane z jazdą i oczywiście z naszymi pupilami!
Nie posiadamy koni. ;( Jednak więcej opowiemy później! 
Zapraszamy,
Mania i Tala :**