poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Hejka!
Bardzo Was przepraszam, że tak długo nie pisałam... No ale zrozumcie... Święta. Kuupe sprzątania! W kółko to samo.... Nie mam w zasadzie o czym pisać, ponieważ kolejny raz nie było mnie w stajni. Nie wiem co u Tali i zabiję ją bo w ogóle nie dodaje rozdziałów... No ale spokojnie! Myślę, że w tą sobotę będę w stajni cały dzień z moją ukochaną instruktorką prowadzącą moje jazdy- p. Kasią. Jak tam święta? Ja muszę Wam powiedzieć, że u mnie spoko... Ale mam sprawę... MY nie obiecujemy, że ten blog będzie tylko o koniach :D W nim będziemy opowiadać o swoich przeżyciach.. Qurde! Nie mam weny... Zwiała mi! Wracaj, wracaj!! No co za menda!  Opowiadajcie mi w komentarzach o swoich przeżyciach i pytajcie się o wszystko doradzę Wam! Jeżeli się wstydzicie to piszcie: magdalenkao1237@wp.pl z wielką przyjemnością porozmawiam z Wami!    Ach! Wena wróciła! Napiszę Wam moją !wymyśloną! historię o koniu, który nie miał szczęścia...
Nie znalazł szczęścia...
   Pewnego, pochmurnego dnia przydarzyła się pewna smutna historia pięknego konia... Z nieba sypał grad, deszcz i śnieg- wszystko na raz! Grzmiało i huczało przez co konie bały się w stajni... Mały, bielutki Arab, którego zwano Lakmani stał w boksie czekając na swego właściciela. Jednak nie doczekał się. Smuty odwrócił się do poidła zaczął popijać wodę i jeść sianko. Za chwilę słyszy krzyki. Przestraszył się. Dreszcze przechodziły po jego ciele... Usłyszał huki. Zauważył swojego ukochanego właściciela. Jednak czy on był taki 'kochany'? Przekonacie się sami. Od razu można było poznać, że właściciel Lakmaniego był pijany. Otworzył boks konia chociaż i tak na dworze szalała wichura. Arab jednak pewny siebie i zadowolony szedł koło swojego pana. Wyszli na dwór. Było to dziwne dla konika, ponieważ wyszli za ogrodzenie stadniny. Koń jednak posłuszny i spokojny nie wahał się. Poszli do lasu. Wichura dalej szalała. W pewnym momencie dorosły mężczyzna zatrzymał się z koniem w głębi lasu. Odpiął konia od kantara i powiedział: -Słuchaj... Twoja przygoda tu się kończy. Nie mam pieniędzy.. Nie mogę Ciebie sprzedać muszę albo Cie zabić albo tu zostawić... Nie chcę  być sadystą chociaż i tak jestem... Nie zabiję Cie! Puszczam Cie wolno. Więc idź!
Koń jednak nie chciał. Stał wpatrzony w swojego właściciela. Wtedy jego właściciel a można powiedzieć były właściciel wziął uwiąz i popędził swojego konia uderzając go w zad. Ten szybko za kłusował. Ale za chwile odwrócił się. Jednak właściciela to nie obchodziło. Nie miał serca. Koń posmutniał. Było mu zimno. Pogoda się uspokoiła. Koń wędrował przed siebie. Bał się. Co ma robić?! Dowiecie się w kolejnym rozdziale!
Mam łzy w oczach...
Mania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz